11 września br. miała miejsce 10 rocznica ataków na World Trade Center w Nowym Jorku. Z tej okazji, na portalu WYNC.org ukazał się wywiad z Danielem Libeskindem, zwycięzcą konkursu na plan zagospodarowania terenu po zburzonych wieżach.
Poniżej tłumaczenie wywiadu, którego autorem jest Stephen Nessen. Przy okazji wywiadu publikujemy też aktualne wizualizacje zabudowy Strefy Zero będące własnością Silverstein Properties i szkic oryginalnej koncepcji udostępniony nam dzięki uprzejmości Studio Daniel Libeskind.
Wywiad z Danielem Libeskindem – architektem odpowiedzialnym za projekt odbudowy World Trade Center
W roku 2003 Daniel Libeskind został zwycięzcą konkursu, mającego na celu wyłonienie głównego architekta odpowiedzialnego za odbudowę World Trade Center. Pomimo wielu politycznych zwad, zmian i dyskusji, odbudowa jest w toku. Libeskind udzielił wywiadu WNYC, w którym mówi o 10 rocznicy, o tym jak rozumie pojęcie „ziemi świętej”, a także o „muzyczności” tego miejsca.
Libeskind urodził się w Polsce w 1946 roku, następnie przeprowadził się do Izraela, a w wieku 13 lat wraz z rodzicami wyjechał do Nowego Jorku. Uczęszczał do Bronx High School of Science i zanim został architektem był profesjonalnym pianistą. Był słuchaczem Cooper Union, a obecnie wraz z żoną Niną prowadzi Studio Daniel Libeskind i zaangażowany jest w około 20-30 bieżących projektów.
Jakie były Pana przemyślenia, gdy obserwował Pan budowę pierwszej z wież WTC?
W tamtych czasach byłem studentem Cooper Union. Zdałem sobie sprawę z tego jak ogromna była to konstrukcja. Zarówno przygotowanie terenu pod wieże, jak i stworzenie połączenia linią kolejki PATH która znajduje się tam obecnie to były ogromne przedsięwzięcia w skali Nowego Jorku, którym wiele osób było przeciwnych. My jako studenci architektury ciągle powtarzaliśmy „mój Boże, ta budowla gruntownie zmieni Nowy Jork” i rzeczywiście się tak właśnie stało. Wieże stały się ikoną.
Kiedy pracował Pan nad głównym projektem odbudowy, czy wracał Pan myślami do tamtego okresu?
Zrobiłem nawet więcej. Na przykład, pomyślałem, aby nie budować dwóch albo nawet trzech gigantycznych wież, ale aby nieco zmniejszyć gęstość powierzchni biurowej. Mamy do dyspozycji 10 milionów stóp kwadratowych powierzchni biurowej. I zamiast umieszczenia jej w dwóch budynkach – albo zaledwie jednym budynku, co było pomysłem niektórych architektów — zaproponowałem pięć budynków, które byłyby niższe i jednocześnie bezpieczniejsze. Dzięki temu możemy także uzyskać lepszy krajobraz miejski, po których będzie się przyjemniej spacerowało. Nie tworzą się w tym przypadku tunele wietrzne, a same budynki dzięki swojej skali lepiej nawiązują do historycznego centrum Nowego Jorku.
Czy rocznice mają dla Pana wymiar symboliczny? Czy ta dziesiąta rocznica jest według Pana w jakiś szczególny sposób symboliczna?
Każda rocznica jest symboliczna. Nie bylibyśmy ludźmi, gdybyśmy nie pamiętali zarówno samego wydarzenia jak i tej tragedii, w której tak wiele osób straciło życie, gdyż rzeczywiście zmieniło to świat. Zmieniło to każdego z nas jako mieszkańca Nowego Jorku, jako Amerykanina, jako człowieka dobrej woli na całym świecie.
W architekturze rocznica ma miejsce za każdym razem, gdy odwiedza się to miejsce, gdyż wtedy wracają wspomnienia tamtego dnia. Ale jest to także odrodzenie się Nowego Jorku, dzięki jego nowej przestrzeni publicznej, jego nowemu życiu, co naprawdę wprowadza nas w dwudziesty pierwszy wiek, co wydaje mi się być najlepszą odpowiedzią na terror. Pokazuje to, że wydarzenie to nie złamało ducha ani kultury Nowego Jorku, jego ulic, po których mieszkańcy miasta mogą przechadzać się wspólnie, ani samego miejsca pamięci, ale wręcz je wzmocniło. Dla mnie rocznica powinna przywoływać wspomnienia tamtego dnia, jego znaczenia dla Nowego Jorku, dla ludzi, dla każdego z nas. Ale powinna ona też pozwolić miastu iść do przodu, rozwijać swój rozrywkowy i radosny charakter.
Jak się Panu wydaje, co ludzie zobaczą gdy odwiedzą WTC za 20 lub 100 lat?
Miejsce to stanie się częścią tkanki miasta, która będzie niezwykle znacząca. Jest to nieruchomość, ale ma ona szczególny charakter, jest to ziemia święta. Dlatego też w moim głównym planie architektonicznym zagospodarowuję mniej więcej połowę tej powierzchni. Mamy do dyspozycji 16 akrów, tak więc około 8 akrów nie będzie zabudowane, pozostając elementem przestrzeni publicznej. Często myślałem o mojej matce i moim ojcu, którzy pracowali w pocie czoła za marne grosze w zakładach na Dolnym Manhattanie. Gdzie można było by ich spotkać? Na pewno nie w wieżowcach. Byliby na ulicach Nowego Jorku, w metrze, w pociągach. Co dajemy takim ludziom? Co dajemy mieszkańcom Nowego Jorku? Oferujemy im przestrzeń, która jest piękna i inspirująca, która jest związana z historią, która to zawsze będzie jej integralną częścią. Nie można będzie tego tak po prostu zobaczyć w telewizji czy w Internecie. Trzeba będzie stanąć w parku i poczuć, że można zejść aż do samych fundamentów – dokładnie tam, gdzie miała miejsce tragedia. Ale z tego właśnie miejsca, ze ściany szczelinowej wystrzelą w górę wieże tętniące życiem pracującego Nowego Jorku. Mam nadzieję, że miejsce to będzie stanowiło inspirację nawet za 200 lat. Ludzie będą mieli okazję zobaczyć coś niezwykłego, wspaniałą przestrzeń publiczną.
Co dla Pana oznacza „ziemia święta”?
Postanowiłem nie budować dokładnie w tym miejscu, w którym stały wieże. Uważałem, że nie można było tak po prostu wznieść tam budynków, ponieważ obecnie jest to szczególne miejsce. Jest to przestrzeń w której można poczuć historię i to nie tylko dwuwymiarowo, ale także doświadczyć jej głębi, ponieważ można zejść około 75 stóp w dół do fundamentów i stanąć przez niesamowitą ścianą podstawy, ścianą szczelinową, która to, gdyby wtedy runęła, zalane zostałoby metro w Nowym Jorku, prowadząc do prawdziwej apokalipsy. Ale wytrzymała. I oto co pomyślałem „Z samego fundamentu tej tragedii wyrastają podstawy wspaniałych wież.” I jest to przestrzeń publiczna, przestrzeń, która ma zbliżyć ludzi do siebie, jest to muzeum, które będzie mówiło o solidarności mieszkańców Nowego Jorku i innych ludzi na całym świecie w odpowiedzi na ten atak. Miejsce to ma też szczególne oświetlenie. Umieściłem wieże na krawędzi tego miejsca, tak aby nie dominowały nad nim i aby nie tworzyły dużych plam cienia.
Czy ściana szczelinowa stanowi dla Pana najbardziej symboliczną część tego miejsca?
Ściana szczelinowa jest bezsprzecznie istotna. Przeważnie, mamy okazję oglądać fundamenty w takich miejscach jak Rzym czy Ateny, gdzie są one pozostałością przeszłości, która dawno odeszła, ale tu mamy do czynienia z żyjącymi fundamentami – które podtrzymują to miejsce i które nadal ożywiają nasze wspomnienia, ale jednocześnie stanowią także inspirację na przyszłość. Ale są także inne symboliczne elementy: rok 1776, czyli data podpisania Deklaracji Niepodległości, pinakiel pierwszej wieży, czy Klin Światła (The Wedge of Light). Dodatkowo stworzyłem przestrzeń publiczną od strony Broadwayu – jeżeli ktoś wejdzie na teren obiektu od wschodu znajdzie tam przestrzeń, która określana jest przez dwie linie światła: 8:46 rano, kiedy samolot uderzył w pierwszą wieżę i godzinę 10:28 rano, kiedy zawaliła się druga wieża, jednocześnie jest to centralny świetlik pięknego dworca kolei PATH, który jest obecnie w budowie. Dzięki temu światłu wspomnienie obecne jest nawet w horyzoncie i na niebie Nowego Jorku i mam nadzieję, że nawet ci, którzy będą spieszyli się do pracy będą pod wrażeniem widoku, który ukarze się ich oczom. Będą zajęci swoimi codziennymi sprawami, ale w miejscu tym jest coś istotnego, coś co skłania do refleksji, coś co nie sprowadza Nowego Jorku do pesymistycznego rejestru, ale co rejestruje historię i wprowadza element niepowstrzymanego optymizmu, który jest tak charakterystyczny dla Nowego Jorku.
Jakie pytania słyszy Pan na temat terenu World Trade Center za granicą?
Wszyscy na świecie, bez względu na to gdzie jestem, chcą wiedzieć „Co robią Nowojorczycy? Jak będzie wyglądało to miejsce? Jaka była reakcja na te ataki? Co zobaczymy, gdy tam będziemy? Jakie to będzie uczucie?” A ja sądzę, że to miejsce jest niczym dzwon, którego dźwięki słychać na całym świecie. Ludzie naprawdę traktują Nowy Jork jako punkt centralny, a to co się stało jest aż tak fundamentalnym wydarzeniem naszego wieku, że wszyscy patrzą na mieszkańców Nowego Jorku zadając sobie pytanie: „Jak Nowojorczycy reagują?”. Jest to dla mnie niezwykle istotne, że Nowojorczycy odpowiedzieli na ten projekt, a także że wszyscy inni – inwestorzy, rodziny ofiar, różni gubernatorzy, burmistrz, władze kolei PATH, architekci – doszli do konsensusu. To nie jest zwykła inwestycja jakich wiele, będzie to coś atrakcyjnego, cos co, przyciągnie ludzi dzięki swojemu znaczeniu. Będzie to rodzaj rozrywki. Będzie to źródło inspiracji i nauki, ale także otworzy zupełnie nowe panoramy, z których Nowy Jork jest znany.
Czy jest jakiś konkretny artysta lub może dźwięk, który inspirował Panu przy projektowaniu odbudowy World Trade Center?
W głowie miałem dźwięki symfoniczne, coś na kształt ‘Da-da-da-duuuum.’ Gdy myśli się o centrum, to automatycznie uderza nas ogrom tego wspomnienia i jednocześnie afirmacja, tak jak w przypadku Piątej Symfonii Beethovena. Ale nie można też zapominać o ulicach, o jazzie w stylu Gershwina, lub o aleatoryczności happeningu. Jest to niezwykle multimedialny dźwięk.
Czy może nas Pan oprowadzić po tym miejscu używając odniesień muzycznych?
W samym środku jest to uwertura. Jest to początek. Ustala ona określony standard dla całego miejsca. To pierwszy dźwięk kwinty, który jednocześnie przygotowuje grunt dla ciszy tego miejsca. Ale gdy przejdzie się na ulicę we wschodnią stronę [i] dojdzie do Broadwayu — mamy tam Boogie Woogie. Znajdziemy tam niezwykłą różnorodność: dworzec PATH, stację i Church Street. Przemieszczając się z północy na południe i ze wschodu na zachód można usłyszeć wiele różnych melodii Greenwich Street – jest to niemalże bulwar. Słychać też „Amerykanina w Paryżu” i dźwięki ulicy. Gdy spojrzy się na horyzont od strony rzeki Hudson, słychać bluesa, utwory Aarona Coplanda. Ale to wszystko tworzy pewnego rodzaju całość. Jest to spójna kompozycja. Choć jest wielu uczestników, to jednak jedność dźwięków tego dzieła integruje ich wszystkich, tworząc wspólne doświadczenie.
Nadałem temu projektowi nazwę Memory Foundations (Fundamenty Pamięci). Wynika to z faktu, że miejsce to związane jest z pamięcią i jest to także fundament dla Nowego Jorku dwudziestego pierwszego wieku. Jedno i drugie jednocześnie. Pamięć staje się fundamentem, a fundament jest czymś co pozostaje w pamięci i stąd takie połączenie.